Parafia p.w. Św. Józefa |
|||||||||||||
|
|
|
Myśl na dzisiejszy dzień
„Rób co możesz, tym co posiadasz i tam, gdzie jesteś" Theodore Rooseveit
Rozpocz ął się nowy czas - czas adwentu ! 1 grudzień 2024 rok ! Adwent to czas oczekiwania, który w kościele katolickim przygotowuje wiernych na przyjście Pana Jezusa. Jest to okres głębokiej refleksji i duchowego przygotowania, który rozpoczyna się pierwszą niedzielą adwentu, przypadającąna koniec listopada lub pocz ątek grudnia. Adwentowe zwyczaje, choć różnią się w zależności od regionu czy kraju, mają na celu pomoc w zrozumieniu i pogłębieniu tajemnicy Bożego Narodzenia.Głównymi symbolami adwentu są wieńce adwentowe z czterema świecami, które reprezentują cztery tygodnie tego okresu. Świeca jest zapalana w każdą niedzielę adwentu, przypominając o upływającym czasie i zbliżającym się dniu św. Narodzenia. W Polsce, a także w wielu innych krajach, popularne są roraty – poranne Msze Święte odprawiane przy świetle świec, podczas których szczególnie czci się Matkę Bożą. Warto również wspomnieć o kalendarzu adwentowym, który jest używany do odliczania dni do Bożego Narodzenia, pomagając w skupieniu na duchowym aspekcie tego okresu. Jednak adwent w kościele katolickim to nie tylko symbole i zwyczaje, ale przede wszystkim duchowe oczekiwanie na przyjście Pana. Wierni są zachęcani do podjęcia postanowień, refleksji nad swoim życiem, spowiedzi i przyjęcia sakramentów. Choć adwent trwa od 23 do 28 dni, w zależności od tego, kiedy przypada pierwsza niedziela adwentu, jego znaczenie jest niezmierzone. Jest to czas odnowy ducha, głębokiej modlitwy i przygotowania serca na przyjście Pana.
Ż yczeniaPokój zamieszka, kiedy Pan przyb ędzie. W adwentowej refleksji, w skupieniu przy konfesjonale,w ciszy wyczekiwania na wigilijną gwiazdę, do gorącego i otwartego serca niech przyjdzie Pan i umocni WAS swoim pokojem, byście Go mogli rozdawać wszędzie tam, gdzie niepokój. Błogosławionych świąt Bożego Narodzenia życzy Ks. Krystian.
Są takie osamotnienia ...
Trudno jest dzielić z kimś jego ból. Ciężko jest znaleźć kilka słów współczucia. Nie wiadomo czasem, jak odcisnąć własne serce na skrawku czyjegoś cierpienia. Gesty solidarności, pomocy i bliskości w chwilach bólu, osamotnienia umacniają wewnętrznie cierpiącego człowieka. Być przystanią dla zbolałych. Pędzący świat coraz częściej odziera nas z umiejętności współczucia i współcierpienia. Ks. K.Pawlina
Ka żdy dzień to dla kogoś bolesne pożegnanie ze zmarłym bliskim. Odchodzą nie tylko krewni, ale także przyjaciele, koledzy, znajomi. Każda śmierć to czyjaś osobista tragedia. Większość z nich dotyka nas niespodziewanie, przychodzi nagle, bez ostrzeżenia – czy na to w ogóle można się przygotować?A kiedy mnie ju ż nie będzie,to wszystko będzie, jak dawniej, czasami smutniej i ciemniej, czasami jaśniej zabawniej. A czasem b ędzie dokładnietak, jak gdy teraz to piszę, świat będzie toczył się gwarnie, tylko go już nie usłyszę. ks. Jan Twardowski ---------------------- Mo żna odejść na zawsze,by stale być blisko. Święty Józefie, święty Michale, święci Gabrielu i
Rafale, módlcie się za nami. Ostatnie moje chwile na ziemi, niech będą z Tobą, o Jezu! Ostatnie moje spojrzenie, niech będzie na Ciebie, o Jezu! Ostatnie moje słowo, niech będzie do Ciebie, o Jezu! Ostatnia moja myśl, niech będzie przy Tobie, o Jezu! Ostatnie bicie serca, niech będzie dla Ciebie, o Jezu! W Twoje ręce weź ducha mego, o Jezu! Do Twego Królestwa wprowadź mnie, o Jezu!
O Święty Józefie, mój dobry Ojcze, któryś miał niewymowną pociechę umierania w objęciach Jezusa i Maryi, ratuj mnie zawsze zwłaszcza w tej chwili, kiedy dusza moja będzie blisko opuszczenia ciała.Wyjednaj mi łaskę oddania ducha podobnie jak Ty, w objęciach Jezusa i Maryi. Jezu, Maryjo, Józefie Święty, teraz i w godzinę śmierci w ręce Wasze oddaję duszę moją. Amen.
Modlitwa o pokój serca
Panie, daj mi pokój serca. Oddal ode mnie gniew, nienawiść, pragnienie zemsty. Modlę się za tych, którzy mnie zranili słowem, Czynem, obojętnością, niezrozumieniem. Daj mi siłę, bym umiał przebaczać. Jezu, który powiedziałeś „błogosławieni cisi”, Uciszaj moje wewnętrzne burze I pomóż mi lepiej zrozumieć siebie….(Ef4.26)
Życie jest...
Matka Teresa z Kalkuty
Zawsze warto ! Kiedy ś natknąłem się na życiorys chłopca, który żył czternaście wieków temu. Miał na imię Izydor i pochodził z Hiszpanii. Nie lubił się uczyć, przez co marzył, aby czas wakacji trwał cały rok !Pewnego dnia jego starszy brat podsunął mu książkę o wojnach Gotów i Wandalów, którzy kiedy ś napadali na Hiszpanię, a potem następną książkę i jeszcze jedną, do tego stopnia, że Izydorowi spodobało się czytanie. Polubił je tak bardzo, że gdy już dorósł, miał największą bibliotekę nie tylko w swoim mieście – Sewilli, ale i w całej Hiszpanii.Po latach nauki zosta ł księdzem, a później arcybiskupem Sewilli. Po pewnym czasie Izydor sam zaczął pisać książki. Napisał aż dwadzieścia tomów ówczesnej encyklopedii ! Każdy wyraz – pojęcie jest tam objaśnione, dzięki czemu można poznać jego znaczenie. Kiedyś książka taka była bardzo potrzebna, bo nie było Internetu. Jeśli ktoś chciał się dowiedzieć, co znaczy jakieś słowo, to musiał szukać w encyklopedii pod odpowiednią literą.W encyklopedii Izydora, któr ą napisał na początku VII wieku i zatytułował Etymologia, znajdowało się aż osiem tysięcy haseł ze wszystkich znanych wtedy dziedzin nauki: z matematyki, medycyny, historii, filozofii i teologii. Można dziś śmiało powiedzieć, że Izydor stworzył pierwszą w historii bazę danych!Czterna ście wieków później na uniwersytecie w Kalifornii w Stanach Zjednoczonych spotkało się dwóch studentów – Sergiej Brin i Larry Page. Początkowo bardzo się kłócili, w niczym się nie zgadzali. Obaj jednak lubili się uczyć i chcieli zostać wielkimi naukowcami. Pasjonowała ich matematyka, informatyka i programy komputerowe.Postanowili, że wymyślą taki program, który uporządkuje całą wiedzę, jaka znajduje się w Internecie. Oni osiągnęli swój cel: stworzyli najpopularniejszą obecnie wyszukiwarkę internetową – Google. Pierwsze badania i obliczenia prowadzili w garażu swojej koleżanki Susan. Dziś niemal wszyscy posługują się tym, co oni stworzyli, zaś ich firma jest jedną z najbogatszych na świecie.Mówiono o Izydorze: „najbardziej uczony cz łowiek swoich czasów”. Bardzo dużo czytał i zdobywał nową wiedzę. Głosił tak piękne kazania, że ludzie słuchali ich zachwyceni i pełni podziwu. Było jednak coś ważniejszego: św. Izydor kochał Boga i swoich bliźnich. Gdy był już w podeszłym wieku i czuł, że umrze, kazał się zanieść do katedry i w obecności księży i wiernych zdjął biskupie szaty, włożył wór pokutny, głowę posypał popiołem i ze łzami w oczach błagał ludzi o przebaczenie win i zaniedbań oraz prosił, by się za niego modlili. Zmarł po czterech dniach od tego wydarzenia w wieku osiemdziesięciu dwóch lat.Gdy po latach posługiwania się Internetem okazało się, że nie ma on swojego patrona, hiszpańscy informatycy poprosili papieża Jana Pawła II, żeby patronem cyberprzestrzeni został właśnie św. Izydor. Post scriptum: Wychowywać, czyli co robić ? Wychowanie zw łaszcza młodego pokolenia, wydaje się jedyną formą radzenia sobie z życiem już tu i teraz, i w przyszłości. Dlatego wychowanie musi być solidne i oparte na wartościach najwyższego rzędu. Bez wychowania, albo niewłaściwego wychowania człowiek staje się w końcu bezradny i pogubiony w życiu, a przez to nieszczęśliwy.Jezus Chrystus pragnie nas wychowywa ć, bo przecież każdego z nas wzywa donawrócenia i każdemu stawia najwyższe wymagania! Bez wychowania, bez tego procesu edukacyjnego, wskazywania najwłaściwszej drogi życia, bez konsekwencji i wymagań - człowiek staje się, a zwłaszcza młody, zagrożeniem dla siebie, a w końcu ogromnym zagrożeniem dla innych i świata. Owszem, trzeba okazywać najpierw wsparcie i miłość, a jednocześnie konieczne jest stawianie jasnych i wysokiego rzędu wymagań. Bez jednego i drugiego jednocześnie myślę, że nawet trudno mówić o jakimkolwiek wychowaniu.Równie ż religijnym, a może przede wszystkim.Oby rozpoczynaj ący się nowy rok szkolny, a za niedługo akademicki był czasem zdobywania wiedzy, która prowadzi do mądrości życia według zasad chrześcijańskich, bo tylko te gwarantują szczęście życia dla siebie, którym to szczęściem można dzielić się z innymi.Ks. Krystian
Nie gadaj tyle. Nie mów bez końca, co myślisz,
NIBY NIEWAŻNE
Niespodzianka
dla swoich
Wspólnota to dar i zadanie
Panie Jezu, Ty wiesz, że drugi człowiek może być ciężarem. Ty jednak pragniesz, abyśmy byli wspólnotą. Naucz mnie przyjmować drugiego człowieka z wyrozumiałą miłością. Amen.
Zmarli proszą o pomoc Błogosławiony Stanisław Papczyński w 1676 r., podczas pobytu w Luboczy, w czasie ekstazy doświadczył męczarni dusz czyśćcowych. Kiedy doszedł do siebie, szybko udał się do współbraci i głośno wołał: „Błagam was, módlcie się za zmarłych, bo straszne cierpią męczarnie”.Potem zamknął się na kilka dni w celi i nic nie jedząc ani nie pijąc, modlił się za zmarłych cierpiących w czyśćcu. W tym samym roku, ciężko chory, udał się do sanktuarium Matki Bożej w Studziannie, aby prosić o uzdrowienie. Wtedy, również w ekstazie, został przeniesiony do czyśćca. Po zakończeniu wizji został uzdrowiony i wygłosił do wiernych długie kazanie o potrzebie wspierania zmarłych, opisując ich straszliwe męki. Potem nakazał współbraciom codziennie odmawiać brewiarz, różaniec za zmarłych oraz ofiarować za nich wszelkie zasługi, prace, posty, umartwienia i inne dzieła pobożne, aby zostali uwolnieni od nieznośnych cierpień. W Dzienniczku św. Faustyny znajdziemy opis
przeżycia młodej zakonnicy: „Zapytałam się Pana Jezusa, za kogo jeszcze
mam się modlić? (…). W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym,
napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą
się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z
pomocą. Płomienie, które je paliły, mnie nie dotykały (…). Od tej chwili
ściślej obcuję z duszami cierpiącymi” (Dz, 20). Msza święta Uprzywilejowaną moc wstawienniczą względem zmarłych pozostających w czyśćcu ma Msza święta. Papież Paweł VI napisał: „Święta Matka Kościół, wyrażając jak największą troskę o zmarłych (…) postanawia, że w tymże zmarłym przychodzi się z pomocą w sposób najdoskonalszy przez każdą ofiarę Mszy świętej”. W sprawowaniu nabożeństw i w modlitwach prywatnych to wierny zwraca się do Boga. Natomiast w Mszy świętej sam Jezus Chrystus wstawia się do swojego Ojca. Praktycznym wymiarem pomocy jest zamawianie przez wiernych Mszy świętej za zmarłych. Chrześcijanin powinien, przynajmniej raz w roku, zamówić Mszę świętą za zmarłych. Modlitwy i odpusty Skuteczną pomocą dla dusz czyśćcowych są ofiarowane za nich umartwienia, wyrzeczenia i modlitwy, choćby najkrótsze, zwane aktami strzelistymi. Wierni szczególnym szacunkiem darzą tzw. wspominki i zapalanie świec w listopadzie, modlitwę różańcową, Drogę krzyżową oraz specjalne modlitwy za zmarłych. Szczególną wartość ma także praktyka odpustów za zmarłych. Wierni mogą je uzyskać, spełniając następujące warunki: wola uzyskania odpustu, stan łaski uświęcającej, odmówienie modlitwy i spełnienie czynu obdarowanego odpustem. Święty Jan Maria Vianney powiedział: „Gdybyśmy chcieli, to byśmy prędko czyściec pustym uczynili, ofiarując za biedne dusze czyśćcowe wszystkie odpusty, jakie pozyskać możemy. Bardzo winnymi jesteśmy, bardzo nieczułymi, gdy tak łatwymi środkami mogąc uwolnić zmarłych, nie czynimy tego, ale pozwalamy, aby się paliły w strasznych płomieniach czyśćcowych!”.Jałmużna Ofiary pieniężne na dzieła miłosierdzia są bardzo pochwalane w Piśmie św. (2 Mch 12,43-45). W Księdze Tobiasza czytamy: „Przez wszystkie dni twojego życia spełniaj uczynki miłosierne i nie chodź drogami nieprawości. Wszystkim, którzy postępują sprawiedliwie, dawaj jałmużnę z majętności swojej i niech oko twoje nie będzie skąpe w czynieniu jałmużny! (…) Jak ci tylko starczy, według twojej zasobności dawaj z niej jałmużnę! Będziesz miał mało, dawaj mniej, ale nie wzbraniaj się dawać jałmużny nawet z niewielkiej własności! Tak zaskarbisz sobie dobra na dzień potrzebny, ponieważ jałmużna wybawia od śmierci i nie pozwala wejść do ciemności” (4,5-11). Dobrowolny i bezinteresowny dar – jałmużna - zarówno materialna, jak i duchowa, ofiarowana za zmarłych, ma wielką wartość w oczach Bożych. Ofiary mogą być składane przy zamawianiu Mszy świętej, dla biednych, ale także na dzieła charytatywne i misyjne Kościoła.
Przedstawiamy sylwetki m ęczenniczek związanych z naszą diecezją, a beatyfikowanych w czerwcu tego roku - cz. II
1. S. M. Adelheidis Töpfer, lat 57, zamordowana 24 marca 1945 r. w Nysie. S. M. Adeiheidis Töpfer urodzi ła się w Nysie 13 września 1887 r. W wieku czterech lat straciła matkę, a w wieku 12 lat – ojca, urzędnika kolejowego. Jako sierota, wraz ze swoimi siostrami trafiła do Domu św. Notburgi, pensjonatu prowadzonego w Nysie przez elżbietanki. (siostry elżbietanki w Nysie prowadziły kilka placówek). Do zgromadzenia wstąpiła w 1908 r., a śluby wieczyste złożyła w roku 1919. Była nauczycielką. Pracowała z pasją i oddaniem. Przez wiele lat kierowała szkołą w Koźlu, zajmowała się też pomocą potrzebującym. W 1943 r. przeniesiona została do Nysy i po raz kolejny zamieszkała w Domu św. Notburgi. W związku ze zbliżającym się frontem zajęła się tam opieką nad starcami i chorymi ewakuowanymi z innych części Śląska.By ła prawdziwą duszą tego domu. Przyjmowała wszystkich, którzy prosili o przyjęcie, choć było bardzo mało miejsca. Kochała chorych. Gdy zbliżali się Rosjanie, miała możliwość ucieczki, ale dobrowolnie i świadomie pozostała z tymi, którymi się opiekowała. "Kto się zajmie tymi nieborakami?" – miała powiedzieć.Armia Czerwona wkroczy ła do Nysy w nocy z 23 na 24 marca. Żołnierze zachowywali się z wyjątkowym bestialstwem. 24 marca do pomieszczenia, w którym przebywała s. Adelheidis wraz z podopiecznymi i drugą siostrą, s. Sylwestrą, wtargnął radziecki oficer i pokazując zakrwawioną rękę, zapytał się, kto stąd do niego strzelał. Gdy usłyszał odpowiedź, że nikt stąd nie strzelał, gdyż nikt tu nie ma broni, wyciągnął pistolet i zastrzelił obie siostry. Zdaniem świadków tego zdarzenia zginęły, gdyż były osobami zakonnymi.Niestety na temat s. Sylwestry, która równie ż należy do grona Męczenniczek Elżbietańskich, nie udało się znaleźć żadnych dokumentów umożliwiających przeprowadzenie procesu beatyfikacyjnego.W sumie od po łowy marca do 7 kwietnia (gdy Rosjanie nakazali ostatnim niemieckim mieszkańcom opuszczenie miasta) na terenie Nysy zginęły 22 siostry elżbietanki. 30 sióstr zakonnych z różnych zgromadzeń straciło życie w trakcie lub z powodu gwałtów dokonywanych przez Rosjan "wyzwalających" Nysę.2. S. M. Melusja Rybka, lat 39, zamordowana 24 marca 1945 r. w Nysie. S. M. Melusja Rybka urodzi ła się 11 lipca 1905 r. w Pawłowie k. Raciborza w bardzo pobożnej rodzinie rzemieślniczej. Ojciec, mistrz murarski, był członkiem III zakonu franciszkańskiego. Na chrzcie otrzymała imię Marta. Była trzecim spośród 11 dzieci.Wst ąpiła do zakonu w 1927 r., a śluby wieczyste złożyła w 1934 r. Od 1929 r. przebywała w Domu św. Jerzego w Nysie, gdzie funkcjonowała szkoła dla dziewcząt. Pracowała w piekarni, w ogrodzie i w gospodarstwie. Była bardzo sumienna, pracowita, odpowiedzialna. Pomagała również dzieciom. W Nysie spędziła wojnę i tam zetknęła się z wkraczającymi oddziałami Armii Czerwonej.24 marca, w sobot ę przed Niedzielą Palmową, w pierwszym dniu obecności Rosjan w Nysie, po południu, do Domu św. Jerzego wtargnął żołnierz sowiecki i zaatakował Marię Jüttner, młodą dziewczynę zatrudnioną w domu sióstr elżbietanek. S. Melusja, broniąc jej przed gwałtem, stanęła między napastnikiem a ofiarą, której udało się uciec. W odwecie czerwonoarmista zaatakował siostrę. Broniła się mimo gróźb i bicia. Żołnierz wciągnął ja do pokoju, skąd świadkowie mogli usłyszeć odgłosy szamotania, a w końcu strzały. Prawdopodobnie do gwałtu nie doszło. Siostra zabita została strzałem w tył głowy.Zbrodniarz, uciekaj ąc, podpalił budynek. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko, zatrzymał się jednak przed pokojem, gdzie leżała s. Melusja. Dalsza część domu została uratowana.
3. S. M. Sapientia Heymann, lat 70, zamordowana 24 marca 1945 r. w Nysie. S. M. Sapientia Heymann urodzi ła się 19 kwietnia 1875 r. w Lubieszu k. Wałcza w rodzinie chłopskiej. Miała ośmioro rodzeństwa. W wieku 10 lat straciła matkę.Do Zgromadzenia El żbietanek wstąpiła w 1894 r., a śluby wieczyste złożyła w 1906 r. Przez lata pracowała jako pielęgniarka w Hamburgu, a w 1927 r. przeniesiona została do Nysy, gdzie zajmowała się chorymi i starszymi siostrami w Domu św. Elżbiety. Tam też spędziła wojnę. Mimo zbliżającego się frontu została w Nysie z osobami potrzebującymi pomocy.Wojska radzieckie wkroczy ły do Nysy w nocy z 23 na 24 marca 1945 r. Świadkowie tamtych wydarzeń relacjonują, że "Rosjanie szaleli niczym bestie". "Nie potrafię opisać, co się z nami działo, gdyż wzdraga się przed tym pióro" – pisała w liście z 1946 r. przełożona nyskiego Domu św. Elżbiety, s. M. Arcadia Kroll. Krótko po zdobyciu miasta grupa pijanych żołnierzy wtargnęła do Domu św. Elżbiety i dokonała zbiorowego gwałtu na przebywających tam siostrach staruszkach, będących między 70. a 80. rokiem życia. Wykorzystane zostały też siostry chore i sparaliżowane.24 marca, w sobot ę poprzedzającą Niedzielę Palmową, wszystkie siostry otrzymały rozkaz zebrania się w refektarzu. Żołnierze wybierali młodsze, strzelali do lamp, talerzy. Jeden z nich zaatakował młodą siostrę, która broniła się, rozpaczliwie błagając o ratunek. W jej obronie stanęła s. Sapientia prosząc, by zostawił swoją ofiarę. W odpowiedzi otrzymała śmiertelny strzał. Według relacji świadków tego zdarzenia śmierć s. Sapientii przyczyniła się do ocalenia od gwałtu młodej siostry, za która się wstawiła.4. S. M. Felicitas Ellmerer, lat 56, zamordowana 25 marca 1945 r. w Nysie. S. M. Felicitas Ellmerer urodzi ła się 12 maja 1889 r. w Grafing na terenie Bawarii. Na chrzcie otrzymała imię Anna. W wieku trzech lat straciła matkę. Ojciec, który był pasterzem alpejskim i serowarem ożenił się po raz drugi.Wst ąpiła do Zgromadzenia Elżbietanek, wraz ze swą siostrą, w 1911 r. Śluby wieczyste złożyła w 1923 r. Była bardzo dobrą nauczycielką — gospodarstwa domowego i robót ręcznych. Do 1939 r. pracowała w Domu św. Jana w Düsseldorfie. Następnie przebywała w domu w Kup, a od 1941 r. – w Domu św. Elżbiety w Nysie.By ł to dom w sposób szczególny atakowany przez żołnierzy radzieckich, którzy wkroczyli do Nysy w nocy z 23 na 24 marca. Zachowywali się ze szczególnym bestialstwem, gwałcąc i mordując siostry, profanując kaplicę i naczynia liturgiczne, w których jedli i pili alkohol. 25 marca, w Niedzielę Palmową, w późnych godzinach wieczornych do refektarza, gdzie przebywały siostry, kapłani i kilka osób świeckich wtargnęli uzbrojeni żołnierze, którzy usiłowali wyciągnąć kilka sióstr, chcąc je wykorzystać. W ich obronie stanęła s. M. Arkadia, przełożona domu, która w odpowiedzi otrzymała tak silny cios, że straciła przytomność. (Odzyskała ją dopiero po upływie doby). Do zemdlonej podbiegła s. Felicitas, chcąc ją ratować, wówczas zwrócił na nią uwagę jeden z żołnierzy. Usiłował ją wywlec z refektarza, by ją zgwałcić, s. Felicitas stawiała jednak bardzo skuteczny opór.Czerwonoarmista zagrozi ł, że ją zastrzeli i zaczął się do tego przygotowywać. Siostra podeszła do ściany, rozłożyła ręce w postawie krzyża i krzyknęła głośno: "Niech żyje Chrystus Król!". Nie dokończyła ostatniego słowa, gdyż padł strzał. Osunęła się, ale nie zmarła od razu. Żołnierz dobił ją, kopiąc butami po głowie i klatce piersiowej.5. S. M. Acutina Goldberg, lat 62, zamordowana 2 maja 1945 r. w Krzydlinie Wielkiej. S. M. Acutina (Helena) Goldberg urodzi ła się 6 lipca 1882 r. w miejscowości Dłużek między Szczytnem a Nidzicą w Prusach Wschodnich. Rodzice byli rolnikami. Do Zgromadzenia elżbietanek wstąpiła w 1905 r. Śluby wieczyste złożyła w 2017 r.By ła pielęgniarką i pracowała kolejno w elżbietańskich placówkach we Wleniu, w Nysie i w Lubiążu. W czasie wojny s. Acutina została też wychowawczynią w prowadzonym przez elżbietanki w Lubiążu przedszkolu oraz opiekunką sierot z sierocińca dla dziewcząt.Wojska radzieckie wkroczy ły do Lubiąża 26 lutego 1945 r. S. Acutina świadoma niebezpieczeństwa, które grozi dziewczętom, podjęła decyzję o ucieczce i wraz ze swoimi podopiecznymi trafiła do Krzydliny Wielkiej. 2 maja 1945 r. razem z kilkoma z nich i drugą starszą siostrą pracowały w polu, gdzie natknęła się na nie grupa pijanych czerwonoarmistów. Żołnierze zaatakowali dziewczyny. S. Acutina stanęła między nimi a napastnikami, usiłując chronić młode kobiety przed gwałtem, na co oficer, śmiejąc się i przeklinając, zastrzelił zakonnicę. Ostatecznie jednak po tym wydarzeniu Rosjanie wypuścili swoje ofiary i odeszli.
6. S. M. Paschalis Jahn, lat 29, zamordowana 11 maja w Sobotínie na terenie Czech. By ła najmłodszą spośród dziesięciu męczenniczek. Urodziła się 7 kwietnia 1916 r. w Górnej Wsi, małej wiosce włączonej w 1921 r. w granice administracyjne Opola. Na chrzcie otrzymała imię Maria Magdalena. Była nieślubnym dzieckiem. Rodzice zawarli związek małżeński kilka lat po jej narodzeniu. Była to uboga rodzina, zmuszona do wyjazdów za pracą, wszyscy jednak darzyli się głęboką miłością i przywiązaniem. Wstąpiła do zgromadzenia elżbietanek w 1937 r., przyjmując imię Maria Paschalis. Skierowana została do szkoły pielęgniarskiej. Pierwsze śluby zakonne złożyła 19 października 1939 r. Pracowała m. in. w Kluczborku, w Głubczycach i w Nysie, gdzie posługiwała jako kucharka starszym i chorym siostrom.W sierpniu 1944 r. s. Paschalis poprosi ła o dopuszczenie do ślubów wieczystych i uzyskała na to zgodę swoich przełożonych. Ślubów jednak nie zdążyła złożyć.22 marca 1945 r. w przeddzie ń zajęcia Nysy przez Armię Czerwoną przełożona Domu św. Elżbiety w Nysie podjęła decyzję o ewakuacji młodszych sióstr. S. Paschalis wraz z drugą siostrą, M. Fides, trafiły do miejscowości Sobotín już na terenie Czech. Przebywała tam liczna grupa uchodźców, w tym inne elżbietanki. Siostry zajęły się pomocą w pielęgnacji chorych i starszych.Wojska radzieckie wkroczy ły do Sobotína 7 maja 1945 r. w ostatnim dniu wojny a s. Paschalis napadnięta została przez jednego z czerwonoarmistów 11 maja, już po jej oficjalnym zakończeniu. Broniąc się przed gwałtem, uciekła do pomieszczenia, gdzie były inne osoby i nie pozwalała się wyprowadzić. Żołnierz zagroził jej śmiercią. Uklękła wtedy i trzymając krzyżyk od różańca, oświadczyła: "Noszę świętą suknię i nigdzie z tobą nie pójdę. Chrystus jest moim Oblubieńcem". Wszystkich obecnych poprosiła o wybaczenie a Jezusa o siłę przy umieraniu. Została zabita strzałem prosto w serce. Mieszkańcy Sobotína nazwali ją Białą Różą z Czech.Na podstawie ksi ążki "Dziesięć panien mądrych. Męczenniczki Elżbietańskie" autorstwa o. Zdzisława Kijasa.
Przedstawiamy sylwetki m ęczenniczek związanych z naszą diecezją, a beatyfikowanych w czerwcu tego roku - cz. I.
By ły w większości Ślązaczkami. Pracowały w różnych miejscach, opiekując się starszymi, chorymi, potrzebującymi. Wierne swojemu powołaniu zamordowane zostały przez żołnierzy radzieckich "wyzwalających" tereny Śląska w 1945 r. Beatyfikacja 10 męczenniczek elżbietańskich odbyła się 11 czerwca br. we Wrocławiu.1. S. M. Edelburgis Kubitzki, lat 40, zamordowana 20 lutego 1945 r. w Żarach.Urodzi ła się 9 lutego 1905 r. w Dąbrówce Dolnej koło Namysłowa na pograniczu Dolnego i Górnego Śląska. Na chrzcie otrzymała imię Julianna. Była córką niezamożnych rolników, jedną z ośmiorga rodzeństwa. Straciła matkę w wieku siedmiu lat. Ojciec ożenił się po raz drugi. Jej najmłodszy brat był zakonnikiem i także zginął w czasie wojny. Do zgromadzenia sióstr elżbietanek wstąpiła w 1929 r., jako 24-latka. W klasztorze zrobiła kursy pielęgniarskie. Miała do tego szczególne powołanie – kochała chorych, była osobą dobrą, wrażliwą i miłosierną. Od 1932 r. z roczną przerwą pracowała w stacji ambulatoryjnej prowadzonej przez siostry elżbietanki w Żarach.Rosjanie wkroczyli do miasta 13 lutego 1945 r. Nast ępnego dnia, gdy przypadała akurat Środa Popielcowa, siostry zostały wypędzone ze swojego domu, który zamieniono na magazyn. Wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami, głównie dziewczynami i kobietami zapędzone zostały na noc do gospody "Lufft" przy Mühlplatz. Nie dało się jednak spać. Żołnierze radzieccy wciąż wyciągali kolejne kobiety na zewnątrz, chcąc je zgwałcić. Siostry, mimo razów, próbowały bronić ofiar i pocieszać te, które wracały.Gospod ę mogły opuścić dopiero nad ranem. Wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami schroniły się w jakimś cudem ocalałej plebanii, licząc na to, że pozostaną niezauważone. Niestety Rosjanie szybko odkryli ukrywających się cywilów i siostry zakonne, które wzbudzały ich szczególne zainteresowanie. Elżbietanki przebrały się w ubrania świeckie, lecz to nie pomogło. W ciągu kolejnych dni żołnierze atakowali chroniące się na plebanii kobiety.Kilkakrotnie ofiar ą gwałtu padła też s. Edelburgis Kubitzky. "W żadnych okolicznościach już tego nie zniosę, choć może mnie to również kosztować życie" – miała się zwierzyć przebywającemu na plebanii ks. Maxowi Schubertowi.20 lutego na plebani ę wtargnęła grupa pijanych Czerwonoarmistów. Doszło do dramatycznych scen, strzelaniny i niszczenia budynku. S. Edelburgis zaatakowana została przez jednego z żołnierzy. Broniła się przed gwałtem, mimo bicia i gróźb śmierci, podkreślając, że należy do Boga. Wobec tego oporu czerwonoarmista oddał do niej z bliska kilkanaście strzałów, po czym sprawcy zbrodni uciekli. Siostra Edelburgis umierała krótko. Zdążyła jednak zostać namaszczona świętymi olejami przez ks. Schuberta, który był świadkiem jej śmierci.2. S. M. Rosaria Schilling, lat 36, zamordowana 23 lutego 1945 r. w Nowogrod źcu k. Bolesławca.Urodzi ła się 5 maja 1908 r. we Wrocławiu w rodzinie ewangelickiej. Otrzymała imię Frieda. Była kobietą bardzo piękną, elegancką i inteligentną. Nie wiadomo, kiedy zdecydowała się na zmianę wyznania oraz jaka była na to reakcja jej rodziny. Wiemy, że od 2 kwietnia 1928 r. była uczennicą elżbietańskiej Szkoły Gospodarstwa Domowego w Nysie, a 8 października 1928 r. poprosiła o przyjęcie do Zgromadzenia, w którym złożyła śluby wieczyste w 1935 r.Pracowa ła w wielu miejscach – w Hamburgu, w Nowogrodźcu k. Bolesławca, a już w czasie wojny – w Głogowie, Nysie, Katowicach, Legnicy i Chojnowie. W większości tych miejsc siostry prowadziły szpitale. Na początku stycznia 1945 r. rozpoczęła pracę w przedszkolu w Nowogrodźcu. Jak wspominają świadkowie, była bardzo szanowana i lubiana przez inne siostry, przez współpracowników i dzieci, które trochę rozpieszczała. Dla ministrantów przygotowywała śniadania.Wobec zbli żającego się frontu zdecydowała się pozostać ze starszymi, schorowanymi i rannymi. Rosjanie wkroczyli do miasta 18 lutego, w pierwszą Niedzielę Wielkiego Postu. Siostry zostały wygnane ze swego domu. Wraz z innymi osobami znalazły schronienie w dawnym klasztorze sióstr magdalenek. Choć gwałty na kobietach rozpoczęły się natychmiast, w pierwszych godzinach żołnierzy powstrzymywał zakonny habit. Zmiana nastąpiła pod wpływem radzieckiego komisarza, komendanta miasta, który zachęcał ich właśnie do szczególnej agresji wobec sióstr i sam dawał tego przykład.W nocy z 21 na 22 lutego s. Rosaria wywleczona zosta ła ze schronu, po czym padła ofiarą wielogodzinnego zbiorowego gwałtu. Znęcało się nad nią ponad 30 żołnierzy. Ostatkiem sił dotarła do miejsca, z którego została zabrana. Była niemal w stanie agonalnym, z ranami głowy i z krwotokiem wewnętrznym. Z trudem opowiedziała, co się stało.Wieczorem 23 lutego Czerwonoarmi ści po raz kolejny wdarli się do schronu. Komisarz szydził z s. Rosarii i kazał wszystkim poza nią opuścić budynek i udać się do komendantury. S. Rosaria nie posłuchała. Nie chcąc po raz kolejny doświadczyć gwałtu, ostatkiem sił zmusiła się do marszu z pomocą jednej z sióstr. Została zamordowana w czasie drogi, zastrzelona przez rozwścieczonego komisarza.3. S. M. Adela Schramm, lat 59, zamordowana 25 lutego 1945 r. w Godzieszowie k. Lubania. S. M. Adela Schramm urodzi ła się 3 czerwca 1885 r. w Łącznej k. Kłodzka w wielodzietnej rodzinie robotniczej – miała czterech braci i sześć sióstr. Na chrzcie otrzymała imię Klara. Przywdziała habit w 1912 r., a śluby wieczyste złożyła w 1924 r.Wi ększość swego zakonnego życia spędziła na placówce w Ramułtowicach k. Wrocławia. W czasie wojny często była przenoszona z placówki na placówkę, z uwagi na zmieniające się potrzeby. W połowie 1944 r. została mianowana przełożoną domu św. Augustyna w Godzieszowie k. Lubania, gdzie zajmowała się pomocą ambulatoryjną, wspieraniem ubogich i udzielaniem schronienia starcom. Opiekowała się też rannymi żołnierzami.Gdy zbli żał się front, poprosiła swoje siostry, by ewakuowały się i szukały bezpiecznego schronienia. Sama pozostała z tymi, którzy z uwagi na stan zdrowia i wiek nie mogli uciekać.Po wej ściu wojsk radzieckich do Godzieszowa 20 lutego 1945 r. znalazła schronienie u jednego z życzliwych gospodarzy, gdzie wraz z grupą innych osób ukrywała się na strychu. 25 lutego, w drugą niedzielę Wielkiego Postu, do budynku wkroczyli czerwonoarmiści, odnajdując ukrywającą się grupę. Niemal wszyscy łącznie z gospodarzami zginęli. S. Adela zamordowana została po dłuższej walce w obronie czystości. Nie było naocznych świadków tego zdarzenia. Dramatyczne odgłosy, strzały, a następnie przerażającą ciszę słyszała tylko jedna kobieta, której udało się przetrwać w kryjówce.4. S. M. Sabina Thienel, lat 35, zamordowana 1 marca 1945 r. w Lubaniu. S. M. Sabina Thienel urodzi ła się 24 września 1909 r. w Rudziczce k. Prudnika w rodzinie robotniczej. Na chrzcie otrzymała imię Anna. Do Zgromadzenia Elżbietanek wstąpiła w wieku 24 lat w 1933 r., wkrótce po przejęciu w Niemczech władzy przez Hitlera.By ła dyplomowaną pielęgniarką. Pracowała na placówce we Wrocławiu, gdzie zajmowała się głównie osobami starszymi i potrzebującymi. Angażowała się też w pracę duszpasterską, katechizację, przygotowanie dzieci do I Komunii Świętej, wypiek hostii itp.W zwi ązku z nadchodzącym frontem siostry z Wrocławia ewakuowane zostały pod koniec 1944 r. do bezpieczniejszego, jak się wydawało, Lubania. Stamtąd też można było wyjechać. S. Sabina zdecydowała się jednak zostać z osobami starszymi, którymi się zajmowała.Wojska radzieckie wkroczy ły do miasta 28 lutego 1945 r. Ok. południa do klasztoru wtargnęła ponad 100-osobowa grupa żołnierzy, którzy postanowili urządzić sobie w nim kwaterę. Splądrowali obiekt i już pierwszego dnia zgwałcili pierwszą siostrę. Atakowali również s. Sabinę, udało się jej jednak obronić. Modliła się do Matki Bożej, prosząc, by pozwoliła jej umrzeć jako dziewica. Siostry mówiły, że uprosiła sobie tę łaskę. Następnego dnia, 1 marca, ofiarą żołnierzy radzieckich padły trzy kolejne siostry. S. Sabina wraz z grupą innych sióstr modliła się w osobnym pomieszczeniu. Na zewnątrz budynku wzmogła się strzelanina i nagle, nie wiadomo skąd, do pokoju, w którym przebywały siostry, wpadł pocisk i ugodził s. Sabinę prosto w serce.
"Jest taki smutek,
który przychodzi wtedy,
Otwórz swojego ducha
dla światła,
TAJEMNICA SZCZĘŚCIA
Wizerunki św. Franciszka i św. HiacyntyPonad dwa tygodnie temu wprowadzili śmy do naszej świątyni relikwie św. Franciszka i św. Hiacynty Marto – dzieci fatimskich. Temu wydarzeniu towarzyszyły nam obrazy przedstawiające tych świętych, zawieszone później w kaplicy fatimskiej w naszym kościele. Wielu z nas może zadawać sobie pytanie dlaczego te obrazy są takie ponure, a mimika twarzy Franciszka i Hiacynty nie jest zbyt przyjazna. Odpowiedź na to pytanie kryje się w zamyśle powstania tych wizerunków. Tradycją Kościoła jest, że podczas ceremonii kanonizacji prezentowane są publicznie ich oficjalne wizerunki. Postulator ds. kanonizacji pastuszków fatimskich s. Angela F. Coelo (to ona przekazała nam relikwie) powierzyła misję stworzenia wizerunków świętego Franciszka Marto i świętej Hiacynty Marto malarce Silvii Patrício. Namalowane przez nią portrety, ukazują nie tyko wygląd, ale również pewne cechy psychologiczne dwojga małych świętych, szczególnie zaś relacje łączące ich z Bogiem oraz charakterystyczne cechy świętości każdego z nich. Pragnęliśmy, aby wizerunki nie odbiegały od obrazu, w jakim od stu lat lud Boży rozpoznaje widzących. Dlatego wzorem do stworzenia portretów stało się zdjęcie wykonane w Aljustrel kilka dni przed 13 października 1917 r. Wizerunki pastuszków utrwalone na tej fotografii są czarno-białe. Stroje przedstawione na portretach zyskały kolory dzięki badaniom etnograficznym przeprowadzonym przez artystkę. Najbardziej oczywiste atrybuty tych świętych to różańce, które dzieci trzymają w rękach oraz świece, wzorowane na autentycznej świecy, należącej w czasie objawień do rodziny widzących. Świeca nawiązuje do zdania, jakie Jan Paweł II wypowiedział podczas beatyfikacji, nazywając pastuszków „świecami, jakie Bóg zapalił”. Świeca Franciszka i świeca Hiacynty mają swoje specyficzne światła, związane z upodobaniami dzieci: Hiacynta bardziej lubiła księżyc, który nazywała „latarnią Matki Boskiej”, Franciszek wolał „latarnię Pana Jezusa”, czyli słońce. W aureole, które w ikonograficznej tradycji Kościoła symbolizują ideę świętości, malarka – niczym jubiler w delikatny filigran biżuterii – wplotła motywy, związane z każdą z postaci, ich historią oraz cechami charakterystycznymi ich świętości. W aureolę świętego Franciszka Marto wpisany jest Anioł z Fatimy który przyniósł dzieciom Eucharystię, krzew gorejący – biblijny symbol adoracji Boga oraz hostie, przypominające szczególny związek Franciszka z „Jezusem ukrytym”. W aureoli świętej Hiacynty Marto odnajdziemy wizerunki papieża oraz Matki Boskiej z Jej Niepokalanym Sercem; serce – symbol bezgranicznego oddania Hiacynty – umieszczone jest także na zwieńczeniu filigranowej aureoli dziewczynki. Swoisty portret psychologiczny małych wizjonerów odnajdujemy w ich spojrzeniach: Hiacynta spogląda śmiało do przodu, jakby chciała wszystkich patrzących na jej portret wezwać do podjęcia misji; Franciszek wznosi oczy ku górze, co świadczy o upodobaniu chłopca do modlitwy i kontemplacji. Dla wyrażenia idei, że Kościół honoruje mądrych, którzy „świecą jak blask sklepienia”, jednolite tło obrazów zdobią świetliste krzyże w kolorze aureoli. Układ portretów świętych nie odpowiada rozmieszczeniu postaci na oryginalnej fotografii z 1917 r. Na fasadzie bazyliki jako pierwszą umieszczono bowiem Hiacyntę Marto, która stała się pierwszą głosicielką objawień fatimskich. Artystka zaprojektowała również obrazek, który był rozdawany wiernym w dniu kanonizacji. Podobne obrazki były również rozdawane podczas uroczystości wprowadzenia relikwii Franciszka i Hiacynty do naszego kościoła.
Trzy części fatimskiej tajemnicy na podstawie Wspomnień Siostry Łucji. 1. Pierwsza część fatimskiej tajemnicy - wizja piekła.
A więc tajemnica składa się z trzech
odmiennych części. Z tych dwie teraz wyjawię. Pierwszą więc była wizja
piekła. Pani nasza pokazała nam morze ognia, które wydawało się znajdować
w głębi ziemi, widzieliśmy w tym morzu demony i dusze jakby były
przezroczystymi czarami lub brunatnymi żarzącymi się węgielkami w ludzkiej
postaci. Unosiły się w pożarze, unoszone przez płomienie, które z nich
wydobywały się wraz z kłębami dymu. Padały na wszystkie strony jak iskry w
czasie wielkich pożarów, bez wagi, w stanie nieważkości, wśród bolesnego
wycia i rozpaczliwego, krzyku. Na ich widok można by ogłupieć i umrzeć ze
strachu.
2. Druga część fatimskiej tajemnicy – Niepokalane Serce Maryi.
Druga tajemnica odnosi się do nabożeństwa
Niepokalanego Serca Maryi. Jak już poprzednio mówiłam, Nasza Pani 13 VI
1917 r. zapewniła mnie, że nigdy mnie nie opuści i że Jej Niepokalane
Serce będzie zawsze moją ucieczką i drogą, która mnie będzie prowadziła do
Boga.
3. Trzecia część fatimskiej tajemnicy.
Trzecia część tajemnicy wyjawionej 13
lipca 1917 w Cova da Iria-Fatima.
Po dwóch częściach, które już przedstawiłam,
zobaczyliśmy po lewej stronie Naszej Pani nieco wyżej Anioła trzymającego
w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które
zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki
promieniował z prawej ręki Naszej Pani w jego kierunku; Anioł wskazując
prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!
|